szukaj

piątek, 11 marca 2011

Morskie opowieści - Morze Czerwone


Morze Czerwone powstało prawie 180 mln lat temu jako odnoga Oceanu Indyjskiego. Leży między Afryką, a Półwyspem Arabskim. Na jego dnie spoczywają coraz bardziej oddalające się od siebie płyty dwóch kontynentów.  Długość morza to około 1930 km, szerokość sięga 306 km.,maksymalna głębokość dochodzi do 3040m, a średnia głębokość wynosi 437 m. To jednak informacje , które dla przeciętnego podróżnika nie mają większego znaczenia. Morze to chyba każdego (no mnie na pewno) zafascynowało różnorodnością żyjących w nim organizmów, w tym niezwykłych raf koralowych, niezwykłą ,  błękitno-turkusową barwą,ciepłymi i krystalicznie czystymi  wodami oraz niezwykle malowniczym wybrzeżem. 
Swoją przygodę z Morzem Czerwonym zaczęłam w egipskim Sharm el Sheikh na Półwyspie Synaj.












Cały Synaj to jedna wielka plaża piaszczysto- kamienista. Z góry najlepiej widać jak  Egipcjanie wydzierają pustynne tereny pod budowę ogromnych hoteli, które najpiękniej prezentują się z takiej właśnie perspektywy. 
Z bliska wiele z nich traci na uroku .






Lecąc nad morzem trudno oderwać oczy od turkusowej toni i wielu piaszczystych, nieregularnych  wysepek  porozrzucanych   bezładnie. Wydaje się z takiej odległości, że przejście suchą nogą przez Morze Czerwone jest całkiem możliwe. Tysiące hoteli, które słono płaci za działki przy samym morzu, strzegą swoich plaż  przed "obcymi", co uniemożliwia spacery wzdłuż  brzegu, tak lubiane przeze mnie nad Bałtykiem. 
 


















 














Nie sposób się tu jednak nudzić. 
Wystarczy odejść od leżaka kilka metrów,by podziwiać takie oto egzotyczne stworzenia











        









                    
lub takie piękne formy ...

                                                                                   odciśnięte w wapiennej skale muszle...




                       

                          
  takie domki dla mięczaków...




i piękne muszelki, które z żalem zostawiałam na plaży, bo prawo egipskie zabrania  wywożenia takich pamiątek.












   
To jednak ,co sprawiło moją prawdziwą fascynację tym miejscem ukryte było pod powierzchnią wody.   W pożyczonej  masce z fajką zajrzałam nieoczekiwanie do krainy baśni. Ależ to było wrażenie... już następnego dnia miałam własny sprzęt. Żadne zdjęcia i filmy nie oddadzą piękna tego podwodnego świata-jego niezwykłych barw i kształtów, a już na pewno tego cudownego uczucia szczęścia, wolności i niezwykłej jedności z przyrodą.
 Oto kilka zdjęć tego podwodnego świata  (nie są mojego autorstwa, bo mój aparat nie umie nurkować), ale pokazują widziane przeze mnie okazy.
 
Zdjęcia pochodzą ze strony www.nurkomania.pl  
są autorstwa pana  A. Kamińskiego,P.Stosa, M.Jakubowskiego






                                                                     
czyż nie są cudowne?
Do oglądania tych cudów trzeba  tak niewiele- wspomniana maska z rurką za jakieś 50 zł i to wszystko.Wystarczy położyć się na wodzie i zanurzyć lekko głowę. Nie trzeba nawet umieć pływać, bo wyporność wody utrzymuje nasze ciało na powierzchni niczym napompowany materac. Zasolenie jest tu bardzo duże 30-40 % , dla porównania Bałtyk ma tylko 7-8 %.  Do Morza Czerwonego nie wpadają żadne rzeki , dzięki czemu  przejrzystość tych wód pozwala podziwiać cały ten bajkowy świat w promieniu około 50 m. Wrażenia jakie towarzyszą snurkowaniu w tym akwenie nie da się opisać słowami. Znika strach, ból i wszelkie problemy, a ogarnia człowieka  uczucie szczęścia,dziwnego ukojenia i fascynacji. 
                                                      
Sharm el Sheikh w Egipcie zostanie     w mojej pamięci, jako miejsce, w którym poznałam ten cudowny podwodny świat. Tu  na początku kwietnia w Święta Wielkanocne zamiast objadać 
się przy tradycyjnie suto zastawionym stole pływałam w ciepłym morzu.  
 



Jeden dzień spędziłam również w Hurghadzie, najbardziej znanym kurorcie egipskim, który rozpościera się wąskim pasem na długości 40 km  wzdłuż pustynnego wybrzeża Morza Czerwonego. 
Innym sposobem na poznanie podwodnego świata jest rejs statkiem ze szklanym dnem, na który trafiłam
zupełnie nieoczekiwanie. 


Dodatkową atrakcją była możliwość ponurkowania kilka kilometrów od brzegu. 


Przeciwieństwem do zatłoczonych plaż Sharm el Sheikh, czy Hurghady są wschodnie wybrzeża Morza Czerwonego na Synaju z dziewiczymi plażami i niemal księżycowym krajobrazem.



Skalista pustynia tworzy niezwykle malownicze krajobrazy, które nawet przez 400 km jazdy nie były w stanie mnie znudzić. 

Taba- to mała beduińska miejscowość należąca do Egiptu, położona na północno -zachodnich        krańcach Zatoki
Akaba przy granicy z Izraelem. 



 
Stąd 
wyruszyłam 
w rejs do Akaby położonej w Jordanii.


 

               









Izraelski Ejlat na wyciągnięcie ręki








Morze Czerwone z tej perspektywy w styczniu pokazało nieco inne swoje oblicze. Wody zatoki są bardzie wzburzone i ciemnobłękitne.

 
Ruch statków handlowych w tej wąskiej zatoce spory. 
Dostęp do Zatoki Akaba ma  przecież  nie tylko Egipt i Jordania, ale też Izrael i Arabia Saudyjska.








Port  w Akabie prezentuje się bardziej okazale niż w Tabie.



Podczas przejazdu z Kairu do Sharm el Sheikh jest okazja zobaczyć jeszcze inne oblicze Morza Czerwonego. Po minięciu tunelu pod Kanałem Sueskim po prawej stronie widać w oddali dziesiątki  statków handlowych.



Nieco dalej takie platformy wiertnicze.









Morze Czerwone wciąż pozostaje dla mnie nieodkrytą zagadką. Moje krótkie spotkanie z nim tylko pobudziło wyobraźnię i podrażniło apetyt. Pozostawiło więcej pytań, niż odpowiedzi . To może i dobrze, bo myśl o ponownym z nim spotkaniu nie opuszcza mnie do dziś. 









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz